Strona:Wacław Sieroszewski - Na wulkanach Japonji.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pochłonęło w czeluściach i spaliło ogniem, jeszcze bardziej zbliżyło ku nam tę przedziwną rasę, jeszcze żywsze, choć szlachetne, obudziło w nas pragnienie poznania jej ziemi, duszy, obyczajów, wierzeń, historji.
I któż bardziej od Sieroszewskiego powołany był, by Polsce, wstrząśniętej do głębi dalekim kataklizmem, Polsce, umiejącej być wdzięczną za każdy objaw serca, wymownem słowem opowiadać o tym narodzie i ziemi, będących dla nas wciąż jeszcze niby owa „Ultima Thule“? Któż bardziej od Sieroszewskiego, etnografa i artysty, poety i malarza w jednej osobie, człowieka, umiejącego patrzeć, myśleć i czuć, jak rzadko kto drugi? Nie dziw, że w każdem mieście polskiem, w którem pojawi się zapowiedź wykładu Sieroszewskiego o Japonji, gromadzą się tłumy, by z ust podróżnika-pisarza słuchać barwnej opowieści o owem Państwie Wyspiarskiem, w którem uśmiech słońca, krasa kwiatu i groza „jednej śmierci więcej“ kształtują oblicze ziemi i duszę człowieka.
A Sieroszewski umie opowiadać: na uwięzi niesłabnącej dzierży uwagę słuchaczy, „zawisłych u jego warg“ i wpatrzonych to w swoją wizję wewnętrzną, to w owe obrazy oryginalnej roboty japońskiej, któremi autor opowiadanie swoje przeplata i okrasza. — W czem tajemnica tej niezwykłej więźby mię-