Strona:Wacław Sieroszewski - Dary wiatru północnego.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nich skargę podać? Albo czy nie lepiej ze samymi zbójnikami pokój zawrzeć i okup im roczny płacić?...
Tomek gorąco im to odradzał i dowodził natomiast, że wszyscy chłopi powinni się zmówić, pójść zbrojną obławą i zbójników wyłapać!
— Wtedy raz nazawsze rozbój ustanie!
Chłopi skrobali się w głowy.
— Kiedy to gdzieś bardzo stąd daleko! Ja tak myślę, że dopóki oni nas tutaj nie krzywdzą, to i my ich nie mamy poco zaczepiać!... Może oni tutaj wcale nie przyjdą?... — zauważył ostrożnie Gruby Maciek.
— A cóż to za chwat to wojsko chłopskie do zbójeckiej krainy poprowadzi?... Może ty? — spytał szyderczo Chudy Kuba.
— A bogać, że poprowadzę!... — krzyknął Tomek, błyskając oczami.
Przyglądali mu się sąsiedzi czas jakiś w milczeniu, wreszcie wzięli czapki i wyszli.
Odtąd o zbójnikach przy Tomku nikt nie mówił, chociaż rozboje zdarzały się coraz bliżej i bliżej.
Razu pewnego, wróciwszy z targu, zastał nawet Tomek w swem obejściu tęgiego, czerwonego dziada, zajadającego na progu jajecz-