Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ce nogi tak ją rozbolały, że wolała nałożyć drogi, byle te bolesne przestrzenie omijać... Ominąć ich zupełnie było jednak niepodobieństwem i pod koniec zdało się jej, że stąpa po rozżarzonych węglach. Głód bardzo jej dokuczał; na szczęście w jednem miejscu natrafiła na kolonję myszy stepowych i rozkopała jedną norę, aby za przykładem Mongołów, jak ją nauczył Szag-dur, wydobyć słodkie, jadalne korzonki, zebrane przez zwierzątka na zapasy zimowe. Tu poraz pierwszy spostrzegła poza sobą na stepie poruszające się czarne punkciki. Z początku myślała, że to jest pościg i ukryła się w zagłębieniu, ale rychło przekonała się, że to są wilki. Nie przeraziło jej to bardzo, wiedziała dobrze, że tamtejsze wilki słabe, drobne i tchórzliwe, nigdy nie rzucają się na żywego człowieka, nawet, jeżeli jest sam, lecz ciągną za nim w oddaleniu w nadziei, że padnie, gdyż bardzo są łakome na ludzkie trupy. Było jej jednak trochę nieprzyjemnie i co chwila oglądała się za siebie na zwolna zbliżające się sylwetki zwierząt. Groziła im kijem i szła coraz wolniej na obolałych nogach, wypatrując jakiegoś schroniska na zbliżającą się noc. Dostrzegła nareszcie czarny kamienny złom, wystający opodal z piaszczystej wydmy, i skierowała się ku niemu. — Wilki podążyły za nią. — Z początku postanowiła wdrapać się na kamień, lecz obejrzawszy go dobrze, doszła do przekonania, że drapieżniki nie miałyby najmniejszej trudności dostania się za nią, a ponieważ mogły to uczynić naraz ze