Strona:Wacław Sieroszewski - Dalaj-Lama Część druga.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wypuścił dziś na świat, narówni z wami, łagodni pasterze!... Wszędzie rozruchy, zabójstwa, chciwość... Głód i Trwoga... Brat bratu wilkiem... Syn mordercą ojca... Matka pożera swe dzieci... Czas już, aby przyszedł z karzącym biczem Syn Nieba i przywiódł do opamiętania zbłąkane Narody... Przez wieki czeka na chwilę tę Dobrotliwy na liściu lotusu z pobłażliwym uśmiechem... Wy umiłowane dzieci jego... stać się musicie jego narzędziami... Czeka was tu na ziemi wielka radość i sława, a po śmierci przeistoczenie w duchy czyste i doskonałe, albowiem spełnicie wyrok Nieba...
Znów przerwał i popił herbaty.
— Aby nauczyć naszych chłopców dosiadać żelaznego ptaka, dużo trzeba lat!...
— Czy nie lepiej zawierzyć koniom wzorem przodków! — zauważył Namyn Dordżi Nojon.
— Wcale nie. Kierownikami będą cudzoziemcy... — przerwał Dżał-chań-cy.
— Inni, którzy już mają żelazne ptaki, uprzedzą nas i napadną na nas... — upierał się Dordżi Nojon.
— Owszem, owszem! Dordżi Nojon ma słuszność! My jednak mamy nad narodami całego świata tę wyższość — zaczął znowu baron — że posiadamy najliczniejszą na ziemi konnicę... Samoloty mogą zniszczyć wojska, nieprzyjacielskie, popalić wsie i miasta, rzucić nieprzezwyciężoną grozę i trwogę na wrogów, lecz ziemi objąć w po-