Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jującego nas oficera i raz o mało nie skończyła się tragicznie. Pijany „poczciwiec“ zaczepił w mocno nieprzyzwoity sposób jedną z wygnanek. Ujęliśmy się za nią i „poczciwiec“ sprowadził na nasz pokład żołnierzy, którzy zepchnęli nas pod pokład i wstawiwszy lufy karabinów w otwór zejścia, zagrozili rozstrzelaniem. „Poczciwiec“ czegoś żądał, coś krzyczał, czego nie mogliśmy nawet zrozumieć. Na szczęście, przybiegł z kuchni nasz starosta, udobruchał „poczciwca“ i uprowadził go do oficerskiej kajuty, skąd przyszedł wkrótce rozkaz, by żołnierze cofnęli się „z godnością i w porządku“.
Te hulatyki oraz dobre usposobienie „poczciwca“ kosztowały nas dość drogo, tak, że kiedy poza Narymem zaczęły się pojawiać na brzegach rzeki, bardziej suchych i wyniosłych, przy stacjach portowych, znowu duże i zamożne sioła, już nie mieliśmy pieniędzy, żeby polepszyć znacznie nasz zubożały wikt. Z pewną ulgą dowiedzieliśmy się, że podpływamy do Tomska i „franzoliści“ nie taili nawet swej radości, wypowiadając nadzieję, że tu już napewno oddzielą „administracyjnych“ od „pozbawionych praw“. Przyjęcie w Tomsku było jeszcze gorsze, niż w Tiumeniu. Władze więzienne w jakiś tajemniczy sposób dowiedziały się o „buncie“, choć „poczciwiec“ nie meldował o nim, rzecz prosta, ze względu na własną odpowiedzialność za tolerowaną na statku „wó-