Strona:Wacław Sieroszewski - Ciupasem na Syberję.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i paciorków, zbierały się tłumnie i chętnie szczerzyły białe zęby do młodzieży, której mieliśmy wśród siebie tak wielką ilość. Pani Jużakowa stale wyprzedzała naszą karawanę i zamawiała nam kolację na noclegach. Oficerowie etapów starali się być uprzejmi, robili, co mogli, żeby nam uprzyjemnić pobyt w swych brudnych, ciemnych więzieniach. Pokazywali nam swoje zwierzyńce — każdy coś miał: jeden — oswojone niedźwiedzie, drugi — jelenie i sarny, trzeci — orły, berkuty, sokoły, czwarty — wilczęta i lisy... Kazali załodze etapowej śpiewać, a niekiedy sprowadzali nawet na naszą prośbę chóry wioskowe. Nasi pieśniarze pilnie uczyli się miejscowych słów i melodyj... Słowem, wszyscy wydawali się „poczciwcami“, gdyż taki mieli rozkaz... Po opuszczeniu dopiero etapu dowiadywaliśmy się wypadkiem od „jamszczyków“, co to nieraz byli za ludzie... Jak gnębili wsie podwodami, jak okrutnie obchodzili się z kryminalistami, którzy dostali się w ich władzę, jak ich okradali, wymuszali łapówki, znęcali się nieraz bez żadngo powodu. Pokazywano nam etap ze śladami niedawnego pożaru, gdzie żołdacy wymordowali całą partję, pokłóciwszy się z nią przy kartach — rzeczy narówni z wódką i tytoniem zabronionej w więzieniach rosyjskich. Następnie podpalili etap, i zrobili alarm, udając, że wykryli „próbę ucieczki“. Afera wydała się jedynie dlatego, że oficer wtajemniczony w szulerki