Strona:Wacław Sieroszewski - Brzask.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





XII.

Kutujachsyt wróciła natychmiast do jurty, położyła się i więcej nie wstała. Umarła w parę dni potem. Byterchaj została sama. Strach już jej nie opuszczał. Miała pod ręką zapasy żywności, ale bała się drzwi otworzyć. Żyła myszami, głogiem, korzonkami, jakie mogła uzbierać w pobliżu. Chudła, bladła, coraz bardziej traciła siły, większość dnia wolnego od łapania zwierząt, zbierania jagód, spędzała siedząc w jurcie, choć zaduch rozkładającego się ciała Kutujachsyt zatruwał powietrze. Wreszcie los zesłał jej oswobodziciela. Dostrzegła go pewnego wieczora, gdy wracała z wiaderkiem wody. Był to zwierz bury, czarny i duży jak Łysucha. Dziewczynka aż drgnęła z radości, gdyż z początku wydało jej się, że to istotnie Łysucha, że nic nie było, że zaraz wyjdą i Anka i Grzegorz. Lecz gość miał kosmatą, trójkątną mordę, ogromne pazury, a nie miał rogów i ogona. Dostrzegłszy ją zatrzymał się i przysiadł, a potem zaczął tylną nogą skrobać sobie za uchem. Byterchaj