Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MORSKA
(ciężko dyszy, zakrywając twarz rękami, przechodzi z ganku ku schodom)

Boże, Boże!... Ah, czy aby nie wrócą?

III ŻOŁNIERZ

Ee, nie!... Wieją tera jak plewa na dobrym wietrze!... Mocno się człowiek napoci, zanim ich dogoni.

(zwolna wszyscy obecni skupiają się około opowiadających. Morska opiera się o słupek schodów. Lasota, siedząc, posuwa się wzdłuż kanapki, ku żołnierzom)
IV. ŻOŁNIERZ

A po drodze to serce boli, tyle tego dobra mijać trzeba... Sucharów, mąki, cukru, papierosów, rondlów, rzeczów rozmaitych... Stoją całe tabory... Bierz, ile dusza zapragnie... A tu nie!... Dymaj i dymaj za nimi... Chwilki, ścierwy, nie postoją!...

I. ŻOŁNIERZ (poważnie)

Niema obawy, nie wrócą. Komendant Piłsudski im samą centrę przełamał... Sam wojsko od Wieprza im w bok poprowadził... Taką dziurę wybił, że owa!...

(obecni śmieją się i wyrażają ruchem zapał)
II. ŻOŁNIERZ

„Nemtudeckiego“ narobił gulaszu... Wszystko im pomięszał: harmaty, tabory, piechotę, kawalerję... Morowy ten „Dziadek“! (z czułością) Niech go cholera!...

(wszyscy słuchają z zapartym oddechem. Sekunda ciszy. Nagle rozlegają się ostrożne, skradające się kroki w stołowym pokoju na lewo Żołnierz I szybko obraca się twarzą w tę stronę. Lasota przywstaje, opierając się na kiju. We drzwiach ukazuje się Sypniewski)