Strona:Wacław Sieroszewski - Bolszewicy.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
CHOŁUPKO

Nie, nie widziałem. A bolszewicy to... już wczoraj, proszę dziedziczki, wyczuć można było u nich... tego... chwianie...

(Morska spogląda w okno, Chołupko mówi dalej do żołnierzy. Wszyscy obecni, służba i chłopi, którzy zwolna wypełnili ganek i wtłoczyli się do pokoju słuchają, przytakując)

Zaczęli ni z tego, ni z owego... toboły... tego... pakować... Tylko nie można się było w żaden sposób dowiedzieć... tego... przyczyny... Starszyzna surowo prostaków pilnowała...

MORSKA (wychodzi na ganek)

Ach, Boże, Boże!... Nikt nie jedzie!...

CHOŁUPKO
(nie zważając, ciągnie głośno dalej jak przedtem, wszyscy słuchają, żołnierze palą papierosy, żołnierz II wylizuje słoik od konfitur)

No, i do dziedziczki, też w żaden sposób... tego.. dopuścić nie chcieli. Co ja się naprosiłem ...tego... A wszyściutko w około pomarnowali... Czego wziąć nie mogli, to psuli... Koniczynę w błoto wdeptali, zboże potratowali, bydło ugnali... Rzeczy, jedzenie do kruszynki wybrali... Parobkom, jak który miał dobre buty, to z nóg ...tego... ściągali...

I ŻOŁNIERZ

A co wsi spalili, co miast zniszczyli, co krwi ludzkiej przelali... Niema dla nich pardonu!

(stuka karabinem, inni żołnierze również stukają i pokrzykują, tłum wyraża oburzenie)
LASOTA (zrywa się z krzesła)

Tak!... Andrzej Zamoyski!... Allez vous en! Precz!... Niech idą precz!