Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   265   —

Tymczasem wrócił Panow i, wziąwszy na stronę Beniowskiego, zdał sprawę, że wszyscy mężczyźni wyruszyli z miasta, zostawiając jeno kobiety i dzieci, że uwolniony z lochu przez żołnierzy komendant gromadzi resztki garnizonu kozaków i okolicznych Kamczadalów, że obrał stanowisko na górach, gdzie się okopał w półmilowej odległości od miasta, że czeka jeszcze przybycia posiłków, aby ponownie szturm do fortecy przypuścić, a w razie niepowodzenia otoczyć ją i ogłodzić; że ma już koło siedmiuset ludzi i że napływają coraz nowi.
Beniowski zwołał natychmiast radę wojenną do kancelarji fortecznej i zaproponował przedewszystkiem wypuścić z więzienia aresztowanych za rozmaite przestępstwa, darować im winy i wkluczyć ich do szeregów spiskowych dla wzmocnienia siły zbrojnej. Następnie przedstawił położenie rzeczy, wykazał, że forteca ściśle oblężona długo się nie ostoi, że szczupłość załogi nie pozwoli obronić całego jej obszaru przed szturmem generalnym, poprowadzonym zewszechstron jednocześnie, że trzeba wyszukać jakich innych sposobów wysunięcia się z matni, albo obezwładnienia nieprzyjaciela.
— W takim razie wróćmy do starego planu i rejterujmy na redutę do Czekawki!... — radził Chruszczow.
— A armaty?... Czyż zdołamy wziąć z sobą wszystkie armaty i potrzebną do nich amunicję!... To na nic!... — oponował Winblath.