Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   108   —

drobnych wyzbyć się wad, zaniechać swarów i pokonać niskie zawiści, co stanie się, gdy życie trzeba będzie narazić i ponieść w ofierze!?... Wątpliwa jest powszechna jedność działania i przezorność każe nam liczyć ino na te wypróbowane siły, któremi wykonywaliśmy wszystko dotychczas. Te porachować możemy nieledwie na palcach. Ale to nic; położenie nasze obecne nie jest wcale ani rozpaczliwe, ani krytyczne, abyśmy hazardować albo śpieszyć się potrzebowali. Zdaniem mojem należy czekać i uciec się do wybiegu, który jest siłą słabych. Należy skorzystać z odjazdu okrętu „Święty Piotr i Paweł“, który ma być przygotowany na 15 maja, a więc za pięć tygodni. Cały jego ekwipaż składa się z dwudziestu dwóch majtków i kilku pasażerów. Nic łatwiejszego jak kilkunastu naszym towarzyszom zaciągnąć się w służbę okrętową, co gdy nastąpi, wówczas Kuzniecow, jako należący do handlu, ułoży się z kapitanem, żeby go na okręt zabrał potajemnie, nocną porą, niby dla ukrycia kilku pak przemycanych futer... Z kapitanem Kuzniecow powinien się przedtem zaprzyjaźnić, ująć go pieniędzmi i obietnicą wspólnych zysków. Według umowy kapitan musiałby ruszyć z portu pod żagle przed świtem i wszystko na ten czas przygotować... My zaś w ostatniej chwili na bajdarach dopadniemy okrętu, każemy się wziąć na pokład pod jakimkolwiek pretekstem, choćby dostawy owych futer przemycanych, w których może być schowana broń...