Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski II.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   95   —

się państwo całe trzyma! I co on ci, ten Bielski? Co? Hę?...
— On mój rodak!... — przerwał surowo Beniowski.
— Cóż że rodak!... Ty o tem zapomnij!... Coś ty był, ty sam wiesz!... Nic nikomu do tego! A potem umarłeś, praw cię wszelkich pozbawiono i przyszedłeś tu pozbawion tytułu i nazwiska, rodu i plemienia, jako numer... Jeżeliś teraz zmartwychwstał, to jedynie dzięki łasce Imperatorowej i do niej teraz należy i ciało twe i dusza, w życiu tem i w przyszłem, i grzechem najgorszym jest nieposłuszeństwo jej woli!... A wolą jej jest, aby nieposłusznych rabów bić, uczyć rozumu! Tak! Słyszałeś, co?... — grzmiał coraz głośniej Niłow, a żyły nabrzmiewały mu na skroniach.
Usłyszawszy jego podniesiony głos, weszła pani Niłowowa, ciężko stąpając. Rzuciła okiem na Beniowskiego i męża, poczem weszła między nich.
— Cóż się to stało?... Cóżeście przewinili, Auguście Samuelowiczu?...
— Broni niewolników!... Bunty urządza!... Siebie i nas chce zgubić... Ale myli się!... Znajdzie się i na niego uzda!... Nie daruję!... Pasy drzeć będę!... Nikomu nie daruję, rodzonemu synowi... kto prawo naruszyć zechce... rozkazy Jej Cesarskiej Mości w wątpliwość podawać! Ja wasz pan a pierwszy Jej rab!...
Krzyczał i tupał nogami, aż drzwi otwarły się