Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   76   —

cze nie uciekł... Dokoła morze, a od strony lądu pilnują was dzicy Czukczowie, Korjacy i Ankalowie... Upokorz się więc, gdyż klnę się Zbawicielem, nie popuszczę wam! Za najmniejszą próbę, za samą myśl przeciwną ukarzę według całej surowości prawa... Mam nad wami władzę życia i śmierci... Nie zabiję, lecz zadręczę dla przykładu innych... Zamknę w klatce bez ubrania i ognia z kamczadalskimi zakładnikami, zamęczę, zakatuję na śmierć!... Pasy drzeć będę, na pal wbiję!... — krzyczał już groźnie Niłow, a żyły na skroniach nabrzmiały mu jak postronki, mięsista twarz poczerwieniała i zaczęła drgać od wnętrza jak uderzony pałką dobosza miedziany kocioł wojenny.
Beniowski bacznie go śledził z pod oka rozważając jak wyjść z kłopotliwego położenia, gdy nagle doszły go jakieś zbawcze szmery za drzwiami. Naczelnik Niłow też je usłyszał, gdyż nagle złagodniał.
— Otóż raz jeszcze radzę ci: ukórz się, ukórz się, a obiecuję ci poparcie rządu i swoją opiekę. Przedstawię cię niezwłocznie do nagrody za usługi już okazane, oraz dla talentów twoich, które mogą przynieść korzyści nietylko tobie samemu, ale i całemu krajowi... Słyszałem, żeś biegły w matematycznych i wojskowych naukach a nawet w tańcu, w dworskiem ułożeniu i cudzoziemskich językach, i zamierzam polecić ci na próbę wychowanie mego syna, którego myślę za rok wysłać do szkoły kadeckiej w Pe-