Strona:Wacław Sieroszewski - Beniowski I.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   77   —

tersburgu. Gdyby zaś i moja córka, starsze i młodsze dzieci potrzebowały twoich nauczycielskich wskazówek, udzielać ich będziesz im jednocześnie co dnia w rannych godzinach. Za co zwolnion będziesz od wszelkiej pracy przymusowej publicznej, do której jako wygnaniec obowiązany jesteś, i dostaniesz pełny traktament garnizonowy... Przychodzić możesz od jutra, ale pamiętaj, że kazałem mieć na ciebie szczególne baczenie... Komu dużo dano, od tego dużo się wymaga!... Możesz odejść!!!
Zmieszany tem przyjęciem Beniowski, nie wiedząc, źle czy dobrze sobie z niego wróżyć, wolno w smutnem zamyśleniu schodził z ganeczka, gdy z za węgła okrzyknął go głos kobiecy:
— Chodźcieno tutaj, dobry panie, mamy do was sprawę!
Spostrzegł staruszkę w futrzanej szubce, zarzuconej w pośpiechu na ramiona, stojącą nieopodal na śniegu; domyślił się, że to ktoś z domowników Nilowa, i skierował się ku niej niezwłocznie.
— Czem mogę służyć? — spytał, uchylając czapki.
Chwilkę patrzała nań bystro niedużemi, czarnemi jak tareczki bez blasku oczyma.
— Pani kazała prosić na słów parę!... Proszę za mną!...
Beniowski skłonił głową i poszedł za nią. Wszedł do obszernej kuchni, pełnej błyszczą-