Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Znajdziemy na to radę, zwołamy lekarzy i znachorów, spędzimy wszystkie szwaczki — odpowiedział Tatura.
Płomienie gniewu zatłiły się w czarnych oczach królewny; już miała obrzucić narzeczonego gradem wyrzutów, że ją traktuje jak niewolnicę, gdy na szczęście podszedł setnik od bramy wjazdowej i cichym głosem jął opowiadać Taturze nowiny. Strażnik Koronny uprowadził go zaraz za sobą, do bocznej sali, a królewnę obstąpiły towarzyszki.
Ciężka była ta noc zaręczynowa dla królewny. Wróciła do swych pokoi zmęczona, rozbita. Źle spała, a we śnie dręczyły ją zmory okropne i jakieś niezwykłe hałasy z zewnątrz. Gdy rano wyszła na ganek, aby oświeżyć cokolwiek ociężałą głowę i rozweselić oczy widokiem zalanych słońcem kwietników oraz ogrodowych alei, straszny widok uderzył ją w oczy: na murach na tymsamym miejscu, gdzie ongi wisiał nieszczęśliwy żołnierz, znowu bielał wisielec, zaczepiony o zębiec ściany. Tknięta straszliwym przeczuciem, zbiegła tylnym zejściem do ogrodu i, nie zważając na nic, skierowała się ku murom.
Tak, to był on, Czarnolas!... Miał ranę w piersiach i ręce związane na plecach!...
— Umarł!... umarł!... — szeptała jak obłąkana.
Ziemia zawirowała pod nią i zdawało się jej, że leci w przepaść. Ale po krótkiej walce ze wzruszeniem otrząsnęła się:
— Nie, nie zobaczy mych łez i mojej słabości!
Wyprostowana, spokojnym krokiem wróciła do zamku, odrzuciwszy z twarzy zasłonę.
Już jej szukano; dworzanie i panny przyboczne rozbiegły się po parku; rychło spotkała ich całą gromadę.
— Król wzywa Waszą książęcą Mość! Czeka już dawno! gadali jeden przez drugiego, patrząc okrągłemi z przerażenia oczami na bladą jak śmierć a wyniosłą jak władczyni dziewczynę.
W przedpokoju Króla spotkała Taturę czarnego od złości, z oczami gorejącemi jak dwie pochodnie. Minęła go, nawet nie raczywszy nań spojrzeć.