Strona:Wacław Sieroszewski - Bajka o Żelaznym Wilku.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale Tatury niema! Pojmujecie, że tej sprawy nie można zaocznie załatwiać.
— Mój brat napewno się zgodzi! — odpowiedział młodszy Tatura, kryjący się w ostatnich szeregach wojskowej starszyzny.
— Tak, tak! Tatura! Niech żyje Tatura!... Niech żyje Królewna-zbawczyni!... Musi się zgodzić Tatura! Władca Północy i Południa idzie wprost na zamek! Wojska niema... nas mała garść! Co poczniemy wobec takiej potęgi? Zginiemy bez śladu my i żony i dzieci nasze!... Gdzie przejdą barbarzyńcy, nie zostaje nic prócz dymu i popiołu! Używają czarów, przeciw którym nic nie pomoże prócz czarów... Gwiaździarz gadał, że gwiazdy... Innej rady niema! — zawrzało znowu wśród wojska.
Król czekał, aż się uciszy, poczym skinął głową.
— Dobrze!... Stanie się, jak tego wymaga bezpieczeństwo państwa i wasze! Wracajcie do koszar i na strażnice!
— Niech żyje Król! Niech żyje Królewna, wybawicielka nasza! Niech żyje pan nasz, Wielki Tatura!... — wrzasnęła część tłumów, ale reszta rozchodziła się w milczeniu, widocznie oszołomiona zbyt łatwym zwycięstwem.
— Należało żądać jeszcze zdwojenia żołdu — gadali, zbierając się w małe gromadki. Ale Goleń i młodszy Tatura kazali dziesiętnikom rozpędzać skupionych i prowadzić zaraz do koszar.
Wieczorem przemknęła się cichutko królewna do sypialni ojca.
— Cóż będzie, ojcze? — spytała.
— A nic, będziemy zwlekać. Zobaczymy, co nam Bączuś przyniesie. Na porozumienie się z Władcą Północy i Południa zawsze dość mamy czasu. Tatury na szczęście niema, wyjechał!
— Wróci, ojczulku, wróci! To wybieg! — wyszeptała królewna.
— Myślę, że nie. Myślę, że on na swoją rękę pojechał umawiać się z najezdcami...
— Jak udzielny monarcha! — uśmiechnęła się królewna.
Król w milczeniu głowę opuścił.