Strona:Wacław Sieroszewski - 12 lat w kraju Jakutów.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
98
POCHODZENIE JAKUTÓW.

Dał mu dojną kobyłę ze źrebięciem, co najgorszą, dał mu pręgowatą krowę z cielęciem, co najchudszą i wypędził. Podziękował Ellej, pokłonił się, wziął w milczeniu, co mu dali i poszedł. Wiedzie za sobą na uździenicy kobyłę ze źrebięciem, a z tyłu żona gałęzią pędzi krowę z cielęciem. Udali się na północ i przyszli gdzie się nad rzeką rościelało miejsce równe, pole gładkie, potoczyste, gdzie stały pośrodku „trzy modrzewie“. Tu im się podobało i postanowili zamieszkać. Nadarł Ellej kory brzozowej w brzezinie, postawił ostrokręg z dyli, związanych wierzchołkiem, obszył go korą, upiększoną wzorami, ząbkami, rysunkiem — zbudował „urasę“ dom mieszkalny. Następnie urządził dla kobyły ze źrebięciem szałas niekryty, dla krowy z cielęciem chlew maleńki, wykopał do mleka piwnicę, ogrodził się, zamieszkał. Stoi więc samotna krowa w chlewie, stoi w szałasie samotna kobyła, a ludzie zamieszkali w domu. Doją bydlęta, zbierają śmietankę, zbijają masło, robią kumys, polują, dobywają, żyją — jak zwykle ludzie!
Ellej odszedł od starego Onochoja na początku wiosny, a w końcu lata zachciało się staremu dowiedzieć, co stało się z wygnanym Ellejem i córką. Posłał więc swoich chłopaków szukać zięcia. Ci poszli górą, owi brzegiem rzeki. Doszli do miejsca, gdzie się góry wprost do wody opuszczają, tu się spotkali[1]. Ci co szli górą dym obaczyli w dali — ci, co szli dołem też go spostrzegli.
— To pewnie Ellej ogień pali! — powiedzieli — pójdźmy obaczyć! — Kryjąc się ostrożnie, gdyż nie wiedzieli myśli Elleja, a ten był siłaczem i bohaterem, zbliżyli się, podkradli ku niemu. Widzą: świeci się niby srebrna, brzozowa „urasa“, ozdobiona w piękne wzory, ząbki i rysunki, a dokoła w doskonałym porządku stoją płoty, chlewy, ogrodzenia, palą się kupy śmiecia, ścieląc dymy po ziemi. Wszystko czysto, zamiecione, podebrane, gładkie. Przed domem, na miejscu czcigodnem stoją równo szeregiem i tworzą ulicę zielone choinki, z obstruganymi od dołu pniami, co jest „czeczir“. W kącie pośrodku nich widać piękny wór z kory brzozowej[2] do robienia kumysu, Ellej przykląkł przed nim na jedno kolano, twarz zwrócił na nieba południe, w rękę wziął duży czerpak drewniany i tak śpiewał:

— Stwórco nasz! Stworzycielu panie!... Matko nasza! Opiekunko, pani!.., Ośmiu niebios Stworzycielu, Ojcze Boże!... Czterema niebiosami rozporządzająca Matko!... Dziewięcio-grannobrzeżna ziemio! Ośmiogrannobrzeżny Matko Stepie!... Miejscami obsychający z rzadkimi lasami, z bujną roślinnością Środkowy Świecie!... Ródźcie dla mnie!... Ośmiogranno-brzeżny stepie, dzięki temu jakoś mię stworzył, — tyś stworzył — więc żyję! Na świata tego wierzchołku stopami oparty stojąc, błagam cię!...

  1. Surguj tas — urwisko na północ od Jakucka koło wsi Kieldiam.
  2. Wór ten obecnie zawsze jest skórzany ale Ellej nie miał skóry i wszystkie naczynia robił z kory brzozowej! — objaśnił opowiadacz.