Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXXIV.

Gdy odcyfrowała przysłaną nazajutrz przez Wojnarta zapisaną drobnemi liczbami kartkę, myślała chwilkę, że zmysły postrada. Wszystko było już prawie gotowe; mur zostanie w tych dniach przebity... wychodzą. Trzeba przygotować mieszkania, ubrania, paszporty... Należy również wieczorami czuwać na rogu za najbliższym domkiem, by zbiegom w razie czego pośpieszyć z pomocą. Zresztą on, Wojnart, wyjdzie pierwszy i opowie wszystko osobiście. Codzień obserwować więzienie, czy nie zaszły tam nazewnątrz jakie podejrzane zmiany, wskazujące, że sprawa wykryta? Czy niema zasadzki? Czy nie wzmocniono patroli?...
Pobiegła natychmiast z tą kartką do księcia... Oczy mu rozbłysły, gdy ją wysłuchał.
— Zuchy! Niesłychana rzecz, jak Irkuck Irkuckiem nic podobnego nie bywało! Podkop!... Więc nie on jeden ucieka a kilku?...
— Choć dziesięciu a nawet więcej... — podchwyciła z zapałem.
— Dziesięciu, trochę za dużo!... Nawet trzech nie wiem, czy nam się uda przechować!... Pójdę,