Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swoją rękę stworzyć taką potężną sieć we wszystkich miastach Rosji i Syberji, jaka do zbierania środków potrzebna. Przecież te dziesiątki tysięcy ludzi zesłanych i więzionych wymagają setek tysięcy rubli pomocy... Więźniowie Polacy są wszędzie rozproszeni... Trudno do nich dotrzeć i odnaleźć ich... Próbowaliśmy, ale się nie powiodło!... W dodatku lewica pe-pe-es, socjaldemokracja i Bund protestują, przeszkadzają stworzeniu oddzielnej organizacji, mącą... Gdzie niegdzie tylko udało się w większych miastach stworzyć autonomiczne grupy... Gdzie indziej musimy „zlewać się z ruskiem morzem“ — dokończył z goryczą.
— Obejdziemy się bez nich, doprawdy, panie!
— Pewnie, że należy się starać o to, ale trudno... Co zaś do ciebie, to pamiętaj, że dwa są sposoby ucieczki: jeden polega na nadzwyczajnym pośpiechu i takim zysku czasu, żeby nie mógł dopędzić pościg ani zaskoczyć depesza telegraficzna. Ten sposób wymaga znacznych środków pieniężnych, doskonałych paszportów i rekomendacyj, odpowiedniego ubrania, powierzchowności i umiejętności zachowania się. Drugi sposób o wiele tańszy i prostszy polega na przywarowaniu w dobrej, bezpiecznej kryjówce w ciągu dwóch trzech tygodni, aż uśmierzy się i ucichnie gorączka pościgu... Wtedy wychodzi się i jedzie poprostu koleją albo pocztą, albo nawet idzie piechotą jak zwykły śmiertelnik, robotnik z kopalni złota lub coś takiego...