Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIV.

Wiatr przeciwny i szaruga opóźniały podróż.
Przystanie, na których zatrzymywał się parowiec, aby przeczekać mgłę nocną, albo naładować drzewo, przeznaczone na paliwo do kotłów, były to wsie lub liche mieściny, gdzie nie można było nic dostać, ani kupić. To też Wojnart był zmuszony ogłosić, że ilość cukru, wydawanego codzień rano na ręce każdemu więźniowi, zostanie zmniejszona do połowy.
— Inaczej nie starczy nam zapasów do Permu i będziecie musieli pić gorzką herbatę. Kapitan statku odmówił wprost oznaczenia terminu przybycia!...
— Należało wcześniej o tem pomyśleć!... Dlaczego nie zakupiono więcej?...
— Im dalej na wschód, tem drożej będziemy płacić za takie rzeczy jak cukier!...
— Co za dziwna gospodarka!...
— Mięso nieświeże!...
Odzywały się niezadowolone głosy.
— Zakupy musieliśmy ograniczać po pierwsze: ze względu na przewóz ich z przystani na kolej, z więzienia do więzienia, większych ciężarów nosić nie miał kto, a wozów najmować za-