Strona:Wacław Sieroszewski - Łańcuchy.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak nazywają was... pe-pe-esy!... Sam słyszałem! — odpowiedział Butterbrot z oddala.
— Panowie, panowie, proszę zająć miejsca, pięć minut upłynęło, otwieram posiedzenie! — obwieścił donośnym głosem Gołowin.
— Uwaga! Uciszcie się!... Hej! Panowie!
— W kwestji formalnej, proszę o głos, proszę o głos w kwestji formalnej! — powtarzał Wujcio.
— Wujcio ma głos w kwestji formalnej!...
— Bardzo to wszystko zajmujące, co my tu słyszymy, ale: „l’appetit vient en mangeant“... — Lękam się, że do Permu nie skończymy naszej dyskusji i nie dowiemy się w jakim języku, co i kiedy wolno nam śpiewać. Wobec tego proponuję ograniczyć przemówienia do dziesięciu minut i zamknąć listę mówców!...
— Zgoda!... Doskonale!...
— Wielu się jeszcze nie wypowiedziało, kiedy inni mówili za dużo!... Protestujemy!...
— Ograniczyć przemówienia, ale listy nie zamykać.
— Więc dobrze: ograniczymy przemówienia do dziesięciu minut!... Kto jest za tem?...
— Wszyscy, wszyscy!
— Doktór Frączak ma głos...
— Kto on?
— Pe-pe-es, — frakcja rewolucyjna!
— Acha!...
Przemówienie doktora zawiodło oczekiwania. Nie był mówcą, jąkał się i powtarzał, wtrą-