Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V

Jakkolwiek młody lotnik już od wczesnego ranka przynaglał Ibn Tassila do wyruszenia do obozu ekspedycji amerykańskiej, udano się w drogę dopiera w godzinach popołudniowych, aby niepotrzebnie, jak mówił Ibn Tassil, nie męczyć wielbłądów podczas południowego, najbardziej dokuczliwego skwaru.
Żałyński denerwował się tą zwłoką, zwłaszcza, że Dżailla nie pojawiła się ani przy śniadaniu, ani też w czasie posiłku obiadowego.
W obawie, czy aby wczorajsza rozmowa nie wzruszyła ją zbyt boleśnie, zapytał mimochodem Ibn Tassila o zdrowie córki i powód niepojawienia się jej, lecz w odpowiedzi usłyszał tylko od Araba krótkie:
— Odpoczywa!
Nie wypadało rozpytywać więcej, więc ułożywszy się wygodnie w cieniu, rzucanym przez ścianę namiotu, próbował zasnąć, odczuwając po