Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
   

Zbudziły Żałyńskiego rozgłośne szepty i stąpania bosych nóg.
Rozwarłszy oczy, ujrzał w uchylonych do połowy drzwiach dwie postaci kobiece, zaglądające ciekawie do wnętrza pokoju.
Jedna z nich, mała, może dziesięcioletnia dziewczynka, trzymając się dłonią za fałdy ubioru stojącej tuż za nią kobiety, patrzała na Żałyńskiego wielkiemi, rozszerzonemi przez zdziwienie oczyma.
Towarzyszka jej, lat osiemnastu — dziewiętnastu, o smagłej, rumieńcem zaróżowionej twarzy i kruczych, wijących się niesfornie włosach, spostrzegłszy skierowany ku nim wzrok rannego, usiłowała cofnąć się, lecz dłoń dziewczynki nie pozwoliła jej na to.
Trwało to zresztą zaledwie krótką chwilę, gdyż dziewczynka, dostrzegłszy widać również wzrok Żałyńskiego, z widocznym przestrachem w oczach cofnęła się ku swej towarzyszce, znikając razem z nią za drzwiami.