Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nazwę jakiegoś klasztoru, ale i ten znajduje się stąd o dwa dni drogi. Nie mam pojęcia, co zrobimy?
Henryk Dumesnil, jeden z najlepszych pilotów francuskich, zamyślił się na chwilę.
— Spytaj go się, dokąd on dąży? — rzekł, wskazując ruchem głowy na siedzącego na swym wielbłądzie Araba.
Okazało się, że Ibn Tassil i jego karawana idą do El-Barrar, małej wioski, ukrytej w wąwozach gór Synajskich na północo-wschód od Dżed-Katerin. Wioska ta była stałą rezydencją Araba, zajmującego się sprzedażą safjanu i świecidełek,, będących nieodzowną częścią ubioru każdej kobiety na Wschodzie.
— Czy w Dżed-Katerin jest telegraf? — pytał ranny.
Nie było. Najbliższą stacja telegrafu znajdowała się w Akabie.
Po kilkunastominutowej naradzie przjaciele stwierdzili, że nie pozostaje im nic innego, jak udać się do El-Barrar, gdzie potłuczony i poraniony przy upadku aeroplanu Lucjan Żałyński mógłby przyjść do zdrowia, znalazłszy jaką-taką opiekę i wygody. Dumesnil miał tymczasem udać się do Akaby celem zawiadomienia swych przyjaciół o wypadku i sprowadzenia mechaników oraz uszkodzonych części aparatu.
Ani jeden, ani drugi nie pozbyli się myśli