Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rima. Odrzuciwszy początkowe przypuszczenie, że Europejczyk powrócił do El Barrar, aby udać się dalej w swą powietrzną podróż, doszedł da przekonania, że Żałyński czyni poszukiwania Dżailli na własną rękę.
Podczas swych wędrówek wśród skał i wąwozów lekarz, znajdując się zdala od swych ludzi, odczuwał bojaźń, przechodzącą czasami w paniczny strach, jeżący mu resztki włosów pod turbanem.
Oto z poza pierwszego lepszego załomu skalnego wysuwa się „niewierny pies“ i z pobladłą z wściekłości twarzą, ze ściągniętemi groźnie brwiami zbliża się doń, pytając, co uczynił z dziewczyną!
W chwilach takich halucynacyj szczątki zębów arabskiego lekarza poczynały uderzać jedne o drugie z niewiarygodną wprost szybkością, obfity pot spływał mu kroplami z czoła, a nogi, jakkolwiek utrudzone wspinaniem się na skały, poczynały same biec tak szybko, że ludzie jego, obserwujący to, kręcili głowami z podziwu, że El Terim, aczkolwiek stary, posiada jednak w nogach siłę i wytrwałość dwudziestoletniego młodzieńca.
Na tych niewesołych rozmyślaniach upłynęła mu godzina.
El Terim zwlókł się z posłania i, poleciwszy wartującemu sprowadzić brankę przed jaskinię,