Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Potrzebaby było kilkunastu lat wytężonej pracy na to, aby zajrzeć w głąb każdej rozpadliny, oglądnąć każdy załom skalny, wdrapać się na każdy ze szczytów górskich, okalających wieńcem olbrzyma — Synaj.
Sądził, że w namiotach pomordowanych uczonych znajdzie jakąkolwiek podstawę do skierowania swych poszukiwań na pewne tory, lecz oprócz mapy, na której wzdłuż całego półwyspu Synaj ciągnęła się takaż sama linja, jak i na jego tabliczce, nie znalazł więcej nic.
Porwanie Dżailli wykluczyło raz na zawsze możliwość skorzystania z wiedzy Żałyńskiego. El Terim od dłuższego już czasu spostrzegł, że młody cudzoziemiec wodzi zachwyconym wzrokiem za córką Ibn Tassila, której on sam pożądał całą siłą swej starzejącej się chuci.
Piekielna zazdrość, szarpiąca nim na widok rozkochanych spojrzeń Żałyńskiego i rumieńców dziewczyny, ilekroć znalazła się ona w obecności Europejczyka, była również ważkim powodem, który skłonił go do porwania Dżailli, jakkolwiek wiedział, że czyn ten zwróci przeciwko niemu straszliwy gniew i zemstę dumnego i zaciętego Ibn Tassila i całego jego rodu, uważających, że zamach na dziewczynę jest obelgą i pohańbieniem, które dadzą się zmyć jedynie tylko krwią.
Ale bezdenna chciwość i ślepe pożądanie pięknej prawnuczki emira Tadż-el-Feher zaślepiły go zu-