Przejdź do zawartości

Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mordował sam czy też przez oddanych sobie ludzi członków ekspedycji, sądząc, że tym sposobem tajemnica skarbu pozostanie tylko w jego oraz Ibn Tassila posiadaniu. Porwanie Dżailli mogło być dokonane z dwóch powodów: albo El Terim pragnął się zabezpieczyć w ten sposób przed ewentualnem cofnięciem przez Ibn Tassila danego słowa co do oddania mu jej za żonę, lub — co jest bodaj pewniejsze, lekarz, porywając ją, chciał posiąść tajemnicę dziewczyny, potrzebną przy odszukiwaniu skarbu.
— Wszakże wspominałeś, Ibn Tassilu, o tem, że pomoc Dżailli będzie konieczna do znalezienia „źródła”, które, jak następnie mi wyznałeś, ma być faktycznie skarbem! Czy El Terim wiedział o tem? — zapytał Żałyński, utkwiwszy badawczy wzrok w pochmurnem jak noc obliczu Araba.
— Wiedział ten pies wściekły... oby go gniew Allacha dosięgnął jeszcze przed wschodem słońca! — wybuchnął Arab. — Rozumiem, panie, teraz wszystko! Tak... chciał wydrzeć tajemnicę rodu emira! Tajemnica ta łącznie z posiadaniem przez niego tabliczki zapewni mu odnalezienie skarbu! Brudny szakal! Oby Allach spuścił na niego żywy ogień z nieba! Ale Dżailla nie wyjawi mu tajemnicy, o, nie! Na święty kamień Kaaby przysięgam, że nie wyjawi!
— Tem gorzej dla niej! — zasępił się Żałyński.