Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cy swego pana, sprzątał i porządkował gabinet codziennie, nie zapominając nawet o każdorazowem napełnieniu karafki świeżą wodą.
I teraz, znalazłszy się w gabinecie, siłą długoletniego nawyku poprawił jakieś nieistniejące w rzeczywistości załamanie dywanu, pokrywającego posadzkę i strzepnął dłonią tegoż rodzaju pyłki z zielonego przykrycia biurka, poczem dotknął w specjalny sposób jednej z jego rzeźbionych ozdób.
Mała, podłużna płytka mahoniu obok jednej z górnych szuflad odsunęła się bez szelestu, odsłaniając miniaturową skrytkę z błyszczącym bronzowym zamkiem.
Wyhowski przekręcił w nim klucz. Wewnątrz skrytki znajdowała się szara koperta, na której charakterystycznem pismem Deveya widniało nazwisko Wyhowskiego.
Joe rozczulił się znowu na widok listu, pisanego ręką swego pana.
— Żebym ja był tam... nie byłoby tego, co się stało! — rzekł, tłumiąc łkanie. — A tak prosiłem... tak prosiłem, żeby mnie zabrał z sobą! Ale cóż, pan się uparł i nie! Głupi byłem i mnie się trzeba było uprzeć i postawić na swojem!