Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Potrząsł kilkakrotnie głową i zauważywszy, że Wyhowski zasiadł w fotelu i zabiera się do rozerwania koperty, wyszedł na palcach, obrzucając żałosnem spojrzeniem drogie jego sercu ściany i sprzęty.
Znajdujący się wewnątrz koperty list był krótki:
„Kochany Jerzy!“, czytał Wyhowski, „Gdy będziesz przebiegał oczyma te słowa, nie będzie mnie już w liczbie żyjących na świecie. Nie sarkam na swój los! Śmierć moja będzie jedynie następstwem i ukoronowaniem trudów, jakie nakłada na mnie chwila obecna i umiłowanie bliźnich. Nie płaczcie po mnie, gdyż zapewne, w niedługim już czasie płakać będziecie wraz z całą ludzkością nad swoim własnym losem! Nie będę rozpisywał się o powodach mego wyjazdu i ewentualnych przyczynach mej śmierci, gdyż bieg wypadków rychle wytłumaczy wam lepiej ode mnie... wszystko. Zanoszę teraz, już z poza grobu błagalną prośbę do ciebie. Nie opuszczaj Amy... nie opuszczaj jej do ostatniej chwili... do końca! Lżej jej będzie umierać, mając życzliwą duszę obok siebie. Wiem, pisząc to, że prośba moja zostanie przez ciebie wysłuchana i wypełniona i świadomość ta uczyni chwile mej śmierci lżejszą. Umie-