Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbliżanie się epoki wielkich przemian w dotychczasowym układzie fizycznym świata.
Słowa jego, rzecz prosta, znalazły oddźwięk tylko wśród szczupłego grona uczonych. Ten i ów z nich zareplikował na łamach innych czasopism naukowych, poczęły się toczyć na ten temat spory, dość namiętne nawet.
Jednak wszystko to nie dochodziło do uszu ogółu.
Dopiero wypadki środkowo-amerykańskie zatrzymały na sobie uwagę całego cywilizowanego świata, budząc wszędzie grozę swym ogromem i potworną ilością ofiar, jakie pociągnęły za sobą.
Trzeciego marca, wśród ciszy nocnej, osłaniającej mrokiem jego urwiska, przemówił wulkan Fuego, przeszło czterotysięcznometrowy olbrzym, sterczący groźnie nad zachodnią połacią Gwatemali. Przemówił, od kilkunastu lat milczący, nie uprzedzając ni jednym kłębem dymu, ni jednym pomrukiem zbliżania się chwili wybuchu.
Kwitnące portowe S. Jose zamienione zostało w jednej chwili w rumowisko, po którem miotali się, wyjąc z obłędnego lęku, ci nieliczni, których los pozostawił przy życiu. W kilkanaście minut później Fuego przemó-