Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/503

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pod chłodny skalpel rozmyślań. Tkwiła w jego mózgu podświadomie raczej.
Z trudem dowlókł gumową łódkę do wybrzeża. Czasami zapominał o swej chorej ręce i czynił nią jakiś ruch, lecz wówczas dojmujący do żywego ból przywoływał go do rozsądku.
Morze było spokojne, to też bez wielkiego trudu przedostał się na wyspę.
Szedł spiesznie, chociaż wiedział, że czeka go zawzięta walka, z której prawdopodobnie nie wyjdzie żywy.
Tomari, jeśli jest żyw, walczyć będzie o Amy, marynarze zaś o Daisy, powziąwszy podejrzenie, że przybywa, aby ją im odebrać.
Co chwila przystawał i przez szkła obserwował bezwładny kadłub statku. Ni na nim, ni też wokoło niego nie było widać nikogo.
Błagał Niebo w duchu, aby pozwoliło mu niepostrzeżenie wedrzeć się wewnątrz statku i przedostać się do kajuty Tomari lub kapitana.
Jeżeli Tomari żyje, rozstrzaska mu podły łeb jednym strzałem.
Dalej?
Dalej... jeżeli na statku znajduje się Amy będzie bronił ją i siebie, jeżeli zaś nie... to wszystko jedno! Niechaj wówczas maryna-