Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/492

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wyhowski rzucił wzrokiem na Tomari. Młody oficer zdawał się nie interesować zupełnie treścią ich rozmowy. Stał, utkwiwszy nieruchowe spojrzenie w błyszczącym „Ptaku“.
— Coście uczynili z Daisy? — zapytał po chwili Wyhowski.
— Kobieta ta może wrócić każdej chwili do was — odrzekł, podnosząc nań oczy, Matsue.
Ton jego głosu wydał się Wyhowskiemu fałszywym.
— Łżesz! — rzekł krótko.
— Przekonasz się niebawem, że mówię prawdę! — zaśmiał się cicho japończyk. — Ona chce wrócić, lecz nie wie, czy ją przyjmiecie? Mam zresztą list od niej.
Odchylił od ciała tkaninę opaski, wydostając małe, płaskie pudełeczko z czarnego laku. Wyjął zeń złożoną w kilkoro ćwiartkę papieru i wyciągnął z nią rękę.
Wychowski zbliżył się ku niemu na odległość jednego kroku.
W tejże chwili Matsue zwalił się nań, jak burza.
Prawicę Jerzego, w której tkwił rewolwer, pochwyciły w kleszcze dłonie starego wilka morskiego.