Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/490

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bez żadnej wartości dla nas! — ozwał się wreszcie, posuwając się o krok naprzód.
Wyhowski zmarszczył brwi.
— Nie dawałem wam jej, gdyż sama poszła za Tomari! — rzucił, hamując wzrastające coraz bardziej w głębi duszy zdenerwowanie.
Japończyk skrzywił się, jak gdyby zaznaczając temsamem, iż to jest wszystko jedno.
— Jest bez wartości! — powtórzył. — Możesz pan ją sobie zabrać zpowrotem!
— A Tomari? — rzucił Jerzy.
Talao Matsue wyprostował się.
— Tomari jest japończykiem i jako taki musi pamiętać o tem, że szczep jego zaginąć nie może! — rzekł dumnie.
Wyhowski wzruszył ramionami.
— To wszystko dobrze... nie rozumiem jednak...
— Zaraz zrozumiesz pan! — przerwał gwałtownie jego słowa kapitan. — Zabierzesz sobie z powrotem tamtą kobietę, a dasz nam tę, która jest tutaj!
Wyhowski uczuł, że wściekłość gorącą falą zalewa mu mózg, przyprawiając go niemal o utratę przytomności.
Błyskawicznym ruchem wyszarpnął z kieszeni rewolwer i, odwiódłszy bezpiecznik, po-