Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pojawili się ni razu na wysepce. Rzecz prosta, że i Wyhowski nie kwapił się bynajmniej z odwiedzeniem mieszkańców „Asuka-Maru“.
Lecz teraz, wobec katastrofalnego braku paliwa należało uczynić pierwszy krok ku nawiązaniu kontaktu z japończykami.
Dzisiaj właśnie miał udać się na „Asuka-Maru“. Odwlekał jednak z godziny na godzinę udanie się na tę nieprzyjemną wizytę, wynajdując setki powodów do odkładania wyjścia na późniejsze godziny.
Minęło już dawno południe i Wyhowski na serjo rozmyślał, czy nie lepiej będzie odłożyć wizytę do jutra, gdy wtem Amy, przechodząc obok okna, dojrzała obu japończyków, zbliżających się powoli do cieśniny.
Wyhowski postanowił nie ukazywać się narazie, aby móc z zachowania się ich wywnioskować w jakich zamiarach przybywają.
Japończycy poczęli się rozbierać, gotując się najwidoczniej do przepłynięcia cieśniny. Niebawem stanęli nadzy, mając jedynie wąskie opaski na biodrach. Zgodnie rzucili się w fale i po upływie dziesięciu niespełna minut wychodzili na wybrzeże wysepki, zaczerwienieni od chłodu wody i podmuchów wiatru.
Wyhowski opatrzył starannie rewolwer