Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Musimy przetrwać chwile zagłady i... żyć! Lecz te chwile mogą być bardzo długie i może nie wystarczyć naszego życia, aby je przetrwać. Wszak człowiek umiera... każdy! Więc umrę ja... najstarszy, potem Tomari i tamtych dwóch. I nie pozostanie po nas nikt! A musi... musi pozostać! Taki już porządek życia! Rodzice umierają... pozostają dzieci! Ale my dzieci... nie mamy! Niema kto rodzić je nam! Nie mamy kobiet! Ty, europejczyku, masz... dwie! Jedną z nich musisz oddać nam... oddać Japonji!
Wyhowski, który od dłuższego czasu ze zmarszczonemi brwiami słuchał słów kapitana, zerwał się nagle z fotelu, blady, jak trup.
Przez chwilę mierzył obu japończykom roziskrzonem spojrzeniem, w którem malowało się najwyższe oburzenie.
— Jesteście w błędzie! — wybuchnął. — Kobiety te nie są moje, jak wyraziłeś się, Talao Matsue! U nas, europejczyków, kobieta nie jest niczyją własnością! To nie jest rzecz, którąby można rozporządzać według swego kaprysu! U nas kobiety mają swoją wolę! I dlatego nie weźmiecie żadnej z nich, dopóki ja żyję... ja! Rozumiecie! A wywody wasze o konieczności zachowania rasy nie są dla mnie żadnym argumentem! Powtarzam