Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/462

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go ukochana Amy zarzuci swe białe ręce na szyję Tomari!
— Warjatem był, a jednak postąpił mądrze! — rzucił przez zęby, pochylając się nad falami.
Cofnął się nagle wtył.
Dobrze... więc skończy z sobą, a raczej ze swym bólem! Skończy... wszak to tak łatwo! Jeden ruch i... koniec! Lecz czy nie postąpi przytem niehonorowo... czy nie popełni najstraszliwszej ze zbrodni, pozostawiając na łasce żółtych synów wschodu dwie kobiety... on... europejczyk... ostatni, być może, przedstawiciel białej rasy? A przyrzeczenia tylekroć razy dawane samemu sobie, że nie opuści swych towarzyszek nigdy, że czuwać będzie nad niemi dopóki mu stanie tchu w piersiach?
Zrozumiał, że nie wolno mu rozporządzać swem życiem, że należy ono niepodzielnie do obu tych bezbronnych, niezaradnych w nowych warunkach bytowania, istot, które z zaufaniem powierzyły losy swego życia jego rozumowi, jego energji i... jego prawości!
Wolnym krokiem odszedł od brzegu i, natrafiwszy na niewysoki występ skalny, opadł nań ciężko.
Był już zupełnie spokojny. Wszelkie wąt-