Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XIV.

Coraz więcej częste wizyty Tomari na „Ptaku“ poczęły wreszcie denerwować Wyhowskiego, który od pierwszych chwil przybycia na wyspę poczuł dziwną, niewytłumaczoną niczem zresztą, niechęć do układnego i ugrzecznionego japończyka.
Nie miał zresztą nic przeciw niemu, jak również i przeciw jego odwiedzinom, gdyż urozmaicały one bądźcobądź monotonję ich życia, lecz irytował go niewymownie zachwyt, jaki malował się w oczach młodego olicera, ilekroć padły one na postać Amy.
Zachwyt ten był tak wyraźnym, że nietylko Jerzy, lecz i pani Athow widziała go doskonale.
Jedna tylko Amy zdawała się nie dostrzegać błysków, jakie zapalały się na jej widok w ciemnych źrenicach japończyka.