Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/446

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rojnie pokrywających wody mórz i oceanów? Milczały również!
Po długich zastanawianiach się doszli w reszcie do zgodnej konkluzji, że owa fala zatrutego powietrza wytraciła doszczętnie wszystko co pozostało przy życiu po wstrząsach skorupy ziemskiej i zapadaniu się olbrzymich przestrzeni lądów.
Talao Matsue miał jednak przy tem wszysikiem jedno zastrzeżenie. Oto czemu trująca fala nie doszła dotąd do nich? Nawet, jeżeli przypuścić, że posuwanie się jej jest istotnie bardzo powolne, to i tak przebycie względnie krótkiej przestrzeni, bo od czterdziestego piątego, mniej-więcej, stopnia wschodniej długości do siedemdziesiątego piątego stopnia tejże długości, trwało stanowczo zbyt długo.
Wyhowski wysunął hipotezę, że fala w miarę posuwania się na północ traciła z każdym dniem na sile, tak, iż możliwem jest, że minęła już ich wyspę, nie przyczyniając im szkody.
Przypuszczenie to poparł Tomari, dowodząc, że bezwątpienia wielka masa wody podziałała destrukcyjnie na trujący gaz, zawarty w powietrzu. Cytował przytem liczne przykłady z przeszłości, z których niezbicie