Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wielorybników, to w ciągu paru dni ujrzałbyś cały korowód angielskich statków, duńskich, szwedzkich, rosyjskich...
— I naszych! — wtrącił dumnym tonem Tomari!
— I japońskich! — zakończył Matsue.
— Jaką nazwę nosił pański statek? — po krótkiej chwili namysłu zapytał lotnik.
— „Asuka-Maru“! Panie, co to był za okręt! — odpowiedział japończyk, kręcąc głową z zachwytu. — Wyszedł ze stoczni w Hakodate lat temu siedemnaście! Tyle też lat dowodziłem nim. To był statek... eh... panie!
Westchnął kilkakrotnie żałośnie, poczem podniósł na Wyhowskiego ciekawością skrzący się wzrok.
— A czemu pytał pan o jego nazwę?
Wyhowski zdecydował się wreszcie na wyjaśnienie tym ludziom okrutnej prawdy.
— Pytałem, gdyż przyszło mi na myśl, że może jedyny to statek, na którym powiewa obecnie... ot, ta flaga? — rzekł spokojnym tonem, wskazując wzrokiem kadłub statku, na którego najwyższem wzniesieniu trzepotała się maleńka flaga kraju „Wschodzącego Słońca“.
Talao Matsue cofnął się nieco wtył, topiąc