Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nad ciemną masą, sterczącą pośrodku wyspy. Jeden rzut oka wystarczał Wyhowskiemu na rozpoznanie owej masy. Był to statek, leżący bokiem i, jak się zdawało, złamany w połowie.
Wyhowski wypatrywał wygodnego do lądowania miejsca, lecz, jak sięgnąć okiem, powierzchnię wyspy pokrywały występy skał i dość głębokie rozpadliny.
O lądowaniu tutaj nie można było nawet i myśleć! Przy pierwszem dotknięciu kół powierzchni gruntu aparat skapotowałby napewno.
Podniósł przeto „Ptaka“ w górę i zotoczywszy wspaniały łuk wokół brzegów wyspy, wylądował w cieśninie pomiędzy nią, a mniejszą jej siostrzyczką.
Brzeg wyspy był tutaj niski, tak, iż po krótkiej chwili manewrowań udało się Wychowskiemu przybić o tyle do lądu, że prawie skrzydło aparatu zachodziło parę metrów poza brzeg.
Zszedł po skrzydle na ziemię uprzedziwswe towarzyszki, iż mogą pójść w jego ślady tylko po daniu przezeń przyzwalającego znaku.
Odciągnął bezpiecznik rewolweru i, nie