Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/405

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko przez telefon Amy, która odezwała się na głos dzwonka.
Przeczucie nie zawiodło go. Pamięta doskonale, jak w godzinę po starcie, przelatując w znacznem dość oddaleniu od dymiącego Iliamna Pic, owej góry, której tak obawiał się Wayne, byli świadkami początku wybuchu nowego wulkanu. Szczyt góry znikł gdzieś w jednej sekundzie, jakby zdmuchnięty czarodziejskim podmuchem wichru. Z Iliamna Pic wznosił się teraz ku niebu potworny słup ognia, tonącego u góry w olbrzymich kłębach czarnego dymu.
Siła wstrząsów powietrza rzucała „Ptakiem“, jak piórkiem.
Uciekli jednak!
Uciekli i nie oparli się, aż w Skwaw Harbour, stacji węglowej na wyspie Unga, należącej do archipelagu Aleutów.
Szczupła załoga, dozorująca składów, przyjęła ich z rozpostartemi z radości ramionami. Od paru już dni nie zawinął do wyspy ani jeden statek, zaś lekkie trzęsienie ziemi uszkodziło tak poważnie małą radjostację, że o naprawieniu jej własnemi siłami nie mogło być mowy.
Huk dalekich wybuchów słychać było tutaj daleko wyraźniej, niż w zatoce Kenai,