Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/391

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

le zarysowały się dwie wyraźne, pionowe zmarszczki.
Podniósł pochmurne spojrzenie na wyprężonego w służbowej postaci bosmana.
— Wracajcie do aparatu i nie ustawajcie w usiłowaniach nawiązania z kimkolwiek kontaktu! W razie przychwycenia chociażby najdrobniejszego ułamka jakiejś depeszy, natychmiast mnie zawiadomić! I... pamiętajcie, Mulgrawe... tajemnica! Czy Johnson pozostał przy aparacie?
— Tak jest... czuwamy na zmianę, komendancie!
— Zapowiedźcie mu, aby i on trzymał język za zębami! Ścisła tajemnica! — powtórzył z naciskiem Wayne, skinąwszy bosmanowi na pożegnanie głową.
— Niestety... nie mogę w niczem być pomocny swym towarzyszom! — rzekł Wayne, gdy drzwi za wychodzącym marynarzem zamknęły się cicho — Tennessee i Nev Mexico żądają pomocy! — mówił dalej, stając przed Jaggerem. — Coś niesłychanego! Jak wynika z treści depesz, opuściły one port w Honolulu! Ale gdzież, u licha, reszta floty Pacyfiku? Gdzież Maryland... gdzież West Virginia.... Colorado... Florida? Gdzie niezliczona ćma kontrtorpedowców i torpedowców, stacjonu-