Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak również i w części stanu Wyoming lekkie wstrząsy — mówi, akcentując dobitnie każdy wyraz.
Po nieruchomem obliczu Selwina przebiegł nagły skurcz.
— A gejzery Kolorada? — zapytał, topiąc wyczekujące spojrzenie w znękanem obliczu Jaggera.
Ten wzruszył ramionami.
— Depesza nic o nich nie wspomina — odrzekł.
— Szkoda! — mruknął geolog. — To ważna rzecz!
— Towarzystwo, zawiadamiające nas o tem wszystkiem, prosi o zwrócenie uwagi, czy w związku z wybuchami w Andach nie da się zauważyć działalności tutejszych wulkanów? — ciągnął dalej Jagger. — Towarzystwo przykłada do tej wiadomości bardzo wielką wagę.
Selwin parsknął krótkim, urywanym śmiechem.
— Chętnie wierzę temu! Jeśli... — tu wskazał ruchem głowy widniejące poza oknem szczyty — jeśli, powtarzam, wybuchną te górki, to... — machnął ręką i, przypomniawszy snać sobie o swej ulubionej fajce, począł