Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiego wrażenia, jako logiczne następstwo walki.
Lecz tutaj... w wypadku z Dawsonem? Zwykła nieostrożność... jeden nierozważny, impulsem kierowany krok i... śmierć!
Rozmyślając tak o znikomości życia ludzkiego, kroczył naprzód z pochyloną głową, pozostając coraz więcej w tyle poza dwoma uczonymi. Oderwawszy wreszcie wzrok od ziemi, nie dostrzegł ich sylwetek na płaszczyźnie. Przyśpieszył kroku i niebawem stanął na krawędzi równiny. Jagger i Selwin znajdowali się już w połowie zbocza góry.
W tejże samej chwili ziemia zadrżała lekko pod jego nogami, a równocześnie rozległ się poza nim głuchy zrazu szum, który zamienił się natychmiast w dość głośny huk, podobny do odgłosu, czynionego przez staczane z góry głazy.
Dwaj uczeni zauważyli snać również wstrząs ziemi, lub też może huk ten, który zresztą stawał się z każdą sekundą coraz więcej słabszy, dobiegł ich uszu, gdyż Wyhowski wyraźnie dostrzegł, że zatrzymali się nagle, podnosząc wzrok ku szczytowi wzgórza.
Wyhowski spojrzał poza siebie.
Obwód krateru powiększył się znacznie.