Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Krawędź jego z tej strony płaszczyzny znajdowała się odeń o sto zaledwie kroków.
To, co przepowiadał przed niespełna godziną Jagger, stało się już obecnie faktem dokonanym.
Czy oznaczać to miało rozpoczęcie działalności wulkanu, czy też było wynikiem nadwątlenia zboczy krateru i całej płaszczyzny szczytu przez poprzednie wybuchy i towarzyszące im wstrząsy?
Wyhowski ostrożnymi krokami począł się zbliżać ku krawędzi krateru. Znalazłszy się od niej w oddaleniu kilkunastu kroków, posuwał się naprzód, badając stopą grunt, na którym miał stanąć. Wreszcie dotarł do celu.
Przepaść nie robiła już wrażenia takiej, jak przedtem, bezdennej otchłani. Jak obliczał, jedna trzecia jej głębokości zawalona była odłamami potężnych bloków skalnych.
Od zboczy krateru odrywały się co chwila kamienie i z mniejszym lub większym hukiem pędziły w dół, czyniąc szalone skoki skutkiem odbijania się o występy zboczy.
Po paru minutach obserwowania dokonanej zmiany w wyglądzie krateru Wyhowski, przebywszy szybko przestrzeń dzielącą go od oczekujących nań w połowie zbocza góry towarzyszy, zadyszanym nieco od szybkiego