Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rym poddano ten projekt ku rozpatrzeniu, orzekli jednomyślnie, że na wykonanie go zabraknie już czasu.
O godzinie drugiej minut dwadzieścia kilkanaście wystrzałów armatnich obwieściło ludności, że zbliża się chwila decydująca.
Parę tysięcy żołnierzy i marynarzy, wysłanych na ulicę, nakłaniało mieszkańców Neapolu do opuszczenia miasta.
Część ludności miała być wywieziona pociągami na północ, część miały przewieźć statki wojskowe i handlowe do Gaety i Terraciny. Reszta powinna skorzystać z drogi nadmorskiej, ciągnącej się do Volturno.
Miasto przeistoczyło się momentalnie w piekło.
Ku dworcom kolejowym rzuciło się w jednej chwili kilkadziesiąt tysięcy ludzi, pędzonych jedną tylko myślą dotarcia do pociągów i umieszczeniu się w wagonach.
W ciasnych, krętych uliczkach kłębiły się wyjące gromady ludzkie, przepychając się i tratując wzajemnie.
Walczono zaciekle o każdy krok posunięcia się naprzód.
Panikę powiększył jeszcze fakt pojawienia się silnego wiatru, wiejącego od wschodu i niosącego z sobą gryzący dym i popioły z kraterów Wezuwiusza.