Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi, w których zapaliły się blaski głębokiego wzruszenia.
— Tak... a pozatem czuwanie nad tobą jest dla mnie największem szczęściem — rzekł prosto.
Lecz w tejże chwili ogarnął go lęk na myśl, że wypowiedział swe myśli zbyt śmiało, więc puścił jej dłoń i pochylił w ukłonie głowę.
Gdy ją podniósł z powrotem, nie było już przed nim Amy.
Jeno przez niedomknięte drzwi dobiegło doń jej ciche, drżącym nieco głosem wypowiedziane: „dziękuję“.