Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się niebezpiecznym nietylko dla osiedli, leżących u podnóża góry, lecz nawet i dla Neapolu. Równina... naturalnych przeszkód niema, bo przecież tej głupiej rzeczułki, wpadającej powyżej Pazigno w morze, nie można uważać za przeszkodę, więc lawa będzie miała przed sobą wolną drogę! A co do Portici i S. Giovanni, to więcej niż pewne, że nie wyjdą cało!
— Ile potrzeba czasu na ostateczne ukształtowanie się nowego krateru? — zapytał Wyhowski.
Profesor wzruszył ramionami.
Róźnie! — rzekł, ruszając dalej. — To zależnem jest od prężności gazów i od grubości skorupy gruntu, znajdującego się ponad miejscem ich parcia. Widział pan parę, prawda? Otóż pojawienie się jej dowodzi, że gazy znalazły sobie jakąś szczelinę. Mogły ją również uczynić same! Parcie jest potężne... ziemia drży! Wybuch może być zarówno kwestją pięciu minut, jak pięciu dni. Niewiadomo! Wspomniałem już, że to wszystko są kaprysy pani-przyrody, a kaprysy są zwykle nieobliczalne!
Dochodzili do obserwatorjum.
— Pomocnik mój redaguje teraz depeszę do Rzymu, do prefekta Neapolu i do dowód-