Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cy korpusu tutejszego, — zciszając głos, rzekł Martini — Wam radzę natychmiast wyruszyć stąd... każdej minuty może się coś przytrafić! W Neapolu możecie się śmiało zatrzymać... nawet w razie niebezpieczeństwa nic wam grozić nie może! Chociaż... — machnął ręką, jak gdyby odpędzając jakąś uparcie cisnącą się mu do głowy myśl.
Wyhowski patrzał nań wyczekująco.
— Chciałem powiedzieć, że w tych czasach nigdzie nie jest się pewnym. Feralny rok, a jeszcze dwa takie przed nami! — rzekł cicho, wchodząc na schody tarasu.
Amy powitała ich powrót radośnie, rozpytując o wygląd krateru. Pani Daisy, znużona podróżą, jak również i wrażeniami, drzemała w głębokim fotelu profesora.
Wyhowski, pomny słów Martiniego, nakłaniał towarzyszki do wyjazdu pod pretekstem, że czeka ich jeszcze nielada zadanie znalezienia locum w Neapolu.
W kilkanaście minut później Fiat pędził w dół po serpentynach szosy pomiędzy winnicami, których głębie poczynały już ciemnieć przy zapadającym mroku.
Nie upłynęła godzina, gdy Wyhowski zatrzymał auto przed hotelem „Nationale“.
Pokoje, na szczęście, były swobodne.