Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spojrzenia gości zawisły pytająco na jego twarzy.
— Tak... — ciągnął dalej. — Taśmy te zawierają w sobie całkowity niemal przebieg dzisiejszych katastrofalnych wypadków, będących następstwem kaprysu pani-przyrody... wybuchu jej niehumoru, mającego miejsce tak daleko od nas.
— Daleko? — zadziwił się Wyhowski. — Więc to nie Wezuwiusz jest sprawcą dzisiejszej katastrofy?
Profesor z dobrotliwym uśmiechem na twarzy wpatrywał się przez chwilę w wierzchołek krateru, widoczny przez rozwarte okno.
— Nie... to nie mój poczciwy Vesuvio! Nasz stary znajomy zachowuje się wogóle dość statecznie. W młodości swej trochę szalał... cóż, to zrozumiałe... młodość powinna się wyszumieć. Ale na starość spoważniał. Nie... to było co innego!
Ujął jedną z taśm i potrząsnął nią lekko.
— Oto radjotelegram z krążownika Aspromonte, znajdującego się obecnie na Adrjatyku — wyjaśniał. — Telegram donosi, że dzisiaj o godzinie szesnastej minut dwadzieścia krążownik był świadkiem pogrążenia się w odmętach wyspy Pelagosa, leżącej na